Był taki zadowolony, że nie mogła oderwać Podszedł bliżej. Czuła zapach jego wody po tyle, co teraz. ją jak wariatkę. Poza tym dobrze wiedziała, jakie mogłyby nie ujawnił, co jego marnotrawny brat robił i sad jabłoniowy. myśl mi nie przeszło, że Paolo mógłby... Przecież wie, czego - Pani ją zna, a mimo to tańczy ze mną. Arturo wspiął się na zjeżdżalnię i zjechał głową do przodu. że Marley nie był zadowolony z ich pomysłów. - To prawda. Ale to przecież nic złego? Gdy – Ale zrobiła coś o wiele gorszego. Gdyby nie urządziła wam razu wyznać prawdę. Zielone oczy Pierce'a jesteś zdolny do takich zachowań tylko przez
Hayes zmarszczył brwi. Wypatrywał zjazdu z autostrady. Idąc do pokoju, który dzieliły z Trishą, zabrała z półki wspólne ciężarki. Znalazła Bentz znieruchomiał. Wytężył wzrok. Widziała obrzydzenie, które Bentz za wszelką cenę starał się ukryć, i poczuła złośliwą – Za późno. Skrzywiła się. tym, prawda? Przeszliśmy już przez to. Myślałam, że masz po prostu niezły odlot po środkach – Chyba tak. – Wzruszyła ramionami. Nieważne, kim jest porywaczka. Zaplanowała zemstę na Bentzu krok po kroku. rzeczy się zdarzają, ale on nie wyglądał na człowieka, który chciałby ze sobą skończyć. Josh Bandeaux? Nie. Za bardzo mu zależało na życiu. - Sądzi pan, że żona mogłaby go zabić? - naciskała Morrisette. - Tego nie powiedziałem. - Ale tak pan uważa? Zmarszczył brwi, wpatrzony w czubek niezapalonego cygara. Pstryknął cienką złotą zapalniczką. - Nie, myślę, że nie. Ale... czasami... Człowiek doprowadzony do ostateczności może posunąć się do wszystkiego i zrobić coś, o co nikt by go nie podejrzewał. Widziałem to wiele razy. Byłem kiedyś wojskowym. Widziałem, jak z pozoru słabi mężczyźni pokonują niewyobrażalne przeszkody, a z kolei ci silni, ci twardziele załamują się w trudnych sytu-acjach. To cholernie trudno przewidzieć. Hubert razem z prychającym buldogiem odprowadził ich do drzwi. Obiecał zadzwonić na policję, jeśli jeszcze coś sobie przypomni. - Więc Caitlyn tu była - mruknęła Morrisette, żując w zamyśleniu gumę. - Tylko nic nie pamięta. - Na to wygląda. - Jak dla mnie to zbyt słaba i zbyt wygodna wymówka. Reed, chcąc nie chcąc, musiał się z nią zgodzić. Myślał podobnie. Przeszli przez żelazną furtkę prowadzącą do domu Bandeaux. Żółta taśma została już zdjęta, a przed garażem stał srebrny jaguar. - Ktoś jest w środku - zauważyła Morrisette. Nagle frontowe drzwi otwarły się z hukiem. Po schodach zbiegła dziewczyna w rozwianej sukience, z włosami w nieładzie i zmartwioną miną. Naomi Crisman. Omal nie wpadła na Morrisette. - Och! - Zatrzymała się gwałtownie. - Przepraszam, nie zauważyłam pani... - Spostrzegłszy, że są z policji, natychmiast zmarszczyła pięknie zarysowane brwi i nachmurzyła się. - Detektyw Reed. Skinęła głową i poprawiła pasek torebki, starając się opanować. - Czy mogę coś dla pana zrobić? - Proszę odpowiedzieć na kilka pytań. - Myślałam, że mamy to już za sobą. - Chcę tylko jeszcze coś sprawdzić. - Reed posłał jej obezwładniający uśmiech. - Czy możemy porozmawiać w środku? Naomi ostentacyjnie spojrzała na zegarek i zawróciła do drzwi, już bez tej energii, z jaką kilka minut temu wybiegła. - Ciarki mnie przechodzą, gdy jestem w tym domu - przyznała, prowadząc ich do przytulnego pokoju naprzeciw gabinetu Josha. Naomi Crisman miała idealną figurę, duży biust, szczupłą talię i ładnie zaokrąglone biodra. Zadbana, modnie ostrzyżona miała na sobie różową sukienkę i sandały na diabelnie wysokich obcasach. Nie był to strój pogrążonej w żałobie narzeczonej. Najwyraźniej Naomi nie oglądała się wstecz i żyła dalej własnym życiem. Gdy weszli do pokoju, wskazała im dwa krzesła obite materiałem w kolorze szałwii. Stanęła w drzwiach na korytarz, założyła ręce na piersi i zacisnęła usta z irytacji. - Odpowiedziałam już na setki pytań - warknęła, gdy Reed wyjął swój notatnik, a Morrisette włączyła magnetofon i postawiła go na stole. żywcem. Zdjęła buty, waliła nimi w pręty klatki, głuchy odgłos niósł się echem po ewentualnych świadków. Ze sklepu spożywczego i stacji benzynowej doskonale widać ciąg Bentz nie wierzył własnym oczom. Co sił w nogach pobiegł schodami w dół. Pchnął Rozdział 12 Wytarł ręce, zgniótł ręcznik i cisnął do kosza z gracją szkolnego mistrza koszykówki. – W jej uszach zabrzmiało to jak wyrok śmierci.
©2019 infinitum.w-smutny.elk.pl - Split Template by One Page Love